Trump musi jeszcze poczekać na ostateczny wybór

2024-11-07 12:29:00(ost. akt: 2024-11-07 12:30:34)

Autor zdjęcia: PAP

Choć najważniejsze media już ogłosiły, że Donald Trump został zwycięzcą wyborów, rzeczywistość w Stanach Zjednoczonych jest bardziej skomplikowana. Wyniki wyborów, które odbyły się 5 listopada 2024 roku, zostaną ostatecznie potwierdzone dopiero po zebraniu Kolegium Elektorskiego 17 grudnia 2024 roku. W tym kontekście warto zrozumieć, jak funkcjonuje system wyborczy w USA, inny niż w wielu krajach, gdzie głosowanie jest bezpośrednie.
Podczas gdy Amerykanie oddają głos na swojego preferowanego kandydata, w rzeczywistości głosują na elektorów reprezentujących ich stan. To właśnie elektorzy, a nie bezpośrednio obywatele, wybierają prezydenta.

Jak opisuje Business Insider, Kolegium Elektorów, liczące 538 członków, stanowi unikalny element amerykańskiego systemu politycznego. Aby zostać prezydentem, kandydat musi zdobyć przynajmniej 270 głosów elektorskich. Warto zauważyć, że w 48 stanach oraz Dystrykcie Kolumbii obowiązuje zasada „zwycięzca bierze wszystko”, co oznacza, że kandydat, który zdobędzie więcej głosów w danym stanie, otrzymuje wszystkie głosy elektorskie tego stanu. System ten może prowadzić do sytuacji, w której kandydat wygrywa wybory na poziomie krajowym, ale przegrywa w skali stanu, co w historii zdarzało się już wielokrotnie. Przykładowo w wyborach w 2016 r. Hillary Clinton uzyskała prawie 66 mln głosów wyborców, ale tylko 227 głosów elektorskich, a Donald Trump prawie 63 mln głosów Amerykanów, ale aż 304 głosy elektorskie i dzięki temu wygrał.

Z perspektywy prawnej, Konstytucja USA nie precyzuje, w jaki sposób elektorzy mają głosować. Chociaż w teorii mogą zdecydować się na głosowanie na kandydata, który nie reprezentuje żadnej z głównych partii, praktyka ta jest rzadkością. Elektorzy są często bezpośrednio związani z odpowiednimi jej sztabami i w większości przypadków oddają głosy zgodne z wolą wyborców. Niemniej jednak, historia zna przykłady tzw. „niesfornych elektorów”, którzy odebrali głos na innego kandydata niż ten, na którego głosowali wyborcy. Takie działania wywołują kontrowersje oraz pytania o zgodność z demokratycznymi zasadami.

Poziom niepewności związany z wyborem prezydenta, a także możliwości, jakie stwarza Kolegium Elektorskie, budzi wiele emocji. Donald Trump, jako kandydat, może napotkać zarówno wsparcie, jak i opór ze strony elektorów. Z perspektywy złożoności systemu, nie można wykluczyć żadnego scenariusza. Chociaż zwycięstwo na poziomie popularnym jest ogromnym osiągnięciem, kluczowe znaczenie ma także to, jak elektorzy podejdą do swojego zadania w grudniu 2024 roku.

W obliczu tej sytuacji, społeczeństwo amerykańskie z niecierpliwością czeka na dalszy rozwój wypadków. Czy Donald Trump stanie się oficjalnym prezydentem, czy może czeka go niespodzianka ze strony elektorów? Tego dowiemy się dopiero za kilka tygodni, gdy Kolegium Elektorskie podejmie swoje decyzje.

Wyniki wyborów elektorów z każdego stanu są wysyłane do przewodniczącej Senatu (rolę tę pełni obecna kandydatka na prezydenta, wiceprezydent Kamala Harris) oraz Archiwistki Stanów Zjednoczonych. Głosy te muszą dotrzeć do 25 grudnia. Następnie Archiwistka musi wysłać je do Kongresu USA do 3 stycznia, czyli do dnia inauguracji nowego parlamentu. Trzy dni później nastąpi ostatni krok formalny. 6 stycznia odbędzie się sesja Kongresu Stanów Zjednoczonych, na której zostaną oficjalnie policzone głosy elektorskie ze wszystkich stanów i zatwierdzony ich wynik. Następnie wiceprezydent ogłasza zwycięzcę, który zdobył większość głosów elektorskich (co najmniej 270 z 538).

Zgodnie z 20. poprawką do konstytucji Stanów Zjednoczonych, kadencja prezydenta i wiceprezydenta upływa w południe 20 stycznia. Nowy prezydent będzie zatem rządził do 20 stycznia 2029 r.

raz/Business Insider