Wilki w Ustrzykach Dolnych

2024-11-11 15:22:53(ost. akt: 2024-11-11 15:55:05)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Archiwum GM

Mieszkańcy Ustrzyk Dolnych żyją w narastającym poczuciu zagrożenia – wilki coraz częściej zapuszczają się między miejskie zabudowania, nie odstraszają ich nawet głośne ulice. Lokalne władze alarmują, że to efekt zwiększonej liczby saren i jeleni w okolicy, ale problem wykracza już poza kwestię dzikiej zwierzyny. Mieszkańcy oczekują działań, obawiając się o bezpieczeństwo swoje i bliskich.
Pani Janina, mieszkanka centrum Ustrzyk Dolnych, opowiedziała Interii, że ze strachu unika wychodzenia z domu po zmroku. Z jej relacji wynika, że w zeszłym tygodniu dostrzegła wilka na ulicy Rzecznej, w samym środku miasta. Problem narasta już od roku, odkąd zaczęły się mnożyć doniesienia o wilkach podchodzących coraz bliżej zabudowań i nieokazujących strachu przed człowiekiem. Pan Krzysztof, jeden z mieszkańców, wspomina sytuację, gdy zwierzę pokazało mu kły, po czym uciekło. Frustruje go brak działań ze strony władz – w jego opinii, dalsze zwlekanie mogłoby skończyć się tragicznie.

Coraz więcej nagrań z wilkami krążących po mieście trafia do mediów społecznościowych, a lokalne władze są świadome problemu. Starosta Ustrzyk Dolnych, Marek Andruch, wyjaśnił Interii, że wzmożona aktywność wilczych watah wynika przede wszystkim ze zwiększonej liczby jeleni i saren w okolicy. Wilki, zamiast szukać resztek jedzenia, przeniosły teren polowań na zwierzynę płową do miejskich granic. Starosta dodaje, że chociaż samorząd uzyskał zgodę na odstrzał trzech osobników, brakuje chętnych myśliwych, a sama realizacja jest trudna.

Mimo ubiegłorocznego odstrzału jednego samca wilka, sytuacja się nie poprawiła – mieszkańcy podkreślają na łamach Interi, że przy tak licznej populacji drapieżników usunięcie jednego osobnika nie przyniosło żadnych efektów. Pan Krzysztof, w obawie o bezpieczeństwo, codziennie odprowadza wnuczka do szkoły i odbiera go po zajęciach, bo – jak mówi – sytuacja stała się zbyt nieprzewidywalna.

Z problemem wilków mierzą się również okoliczni hodowcy. Wielu z nich zwiększyło zabezpieczenia, lecz mimo to zwierzęta wciąż dostają się na ich tereny. Artur Lenart, hodowca z Bandrowa, przyznaje, że w zeszłym roku stracił 70 owiec, a w tym roku już 80. Choć ubezpieczenie pokrywa straty, mężczyzna podkreśla, że to nie wystarcza – hodowla owiec to jego praca i rodzinna tradycja, a wilki stale ją niszczą.

Sytuacją zainteresował się poseł Bartosz Romowicz, były burmistrz Ustrzyk Dolnych i polityk Polska 2050, który również dostrzega rosnące ryzyko. Chodząc z dzieckiem na spacery, przyznał Interii, że sam czuje się niepewnie i podkreśla, że wilki wchodzące między domy stają się zagrożeniem także dla ludzi. Choć poseł zgłosił problem kolegom z partii, spotkał się z ograniczonym zainteresowaniem. Liczy jednak, że sprawa zyska szersze zrozumienie i większą przychylność ze strony decydentów.

Źródło: Interia