Rzeszowska służba więzienna nauczy ratowników samoobrony

2025-02-14 14:17:53(ost. akt: 2025-02-14 14:29:50)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: archiwum

Funkcjonariusze Służby Więziennej będą uczyć ratowników medycznych samoobrony. Agresji wśród pacjentów jest coraz więcej, są pod wpływem alkoholu, substancji psychoaktywnych – mówią dyrektorzy stacji pogotowania ratunkowego na Podkarpaciu.
Szkolenie z samoobrony to reakcja na – jak podkreślają ratownicy medyczni - coraz częstsze przypadki agresji ze strony pacjentów. W piątek umowę o współpracy podpisali dyrektor okręgowy służby więziennej w Rzeszowie płk. Stanisław Kotula i dyrektorzy pięciu stacji pogotowia ratunkowego z Rzeszowa, Krosna, Mielca, Przemyśla i Sanoka. Pod dokumentem podpisała się również wojewoda podkarpacki Teresa Kubas-Hul.

Służba więzienna po raz pierwszy będzie szkolić ratowników medycznych, ale jak podkreślił płk. Stanisław Kotula, funkcjonariusze mają doświadczenie w przekazywaniu umiejętności samoobrony i radzenia sobie w trudnych sytuacjach.

— Tego typu szkolenia nie spowodują, że ktoś wyjdzie z mistrzowskim pasem do samoobrony, ale poczuje się pewniej. Bo nie chodzi tylko o radzenie sobie w fizycznym starciu, ale też w sytuacji zaskoczenia. Jeżeli będzie taka potrzeba, w ramach szkolenia zapewnimy także pomoc psychologiczną — powiedział płk. Kotula. Ratownicy na podstawie doświadczeń sami zdecydują czego dokładnie będą się chcieli nauczyć.

Zastępca dyrektora Bieszczadzkiego Pogotowia Ratunkowego doktor Anna Salwierz powiedziała, że najczęściej agresywni są pacjenci pod wpływem alkoholu.

— Jest dużo agresji słownej i dużo wyzwisk. Zdarza się też tak, że pacjent na początku jest spokojny, ale w karetce albo tuż po przewiezieniu na oddział ratunkowy, zaczyna być agresywny — dodała.

O biciu i kopaniu opowiadała dyrektor pogotowia ratunkowego w Krośnie Joanna Bukowczyk.

— Dwa miesiące temu pacjent tak się szarpał, że podarł ratownikowi ubranie. Niebezpiecznych sytuacji jest coraz więcej — przyznała.

Rafał Kijanka pracuje w pogotowiu 20 lat, teraz jest także dyrektorem przemyskiej stacji. Opowiadał o pacjentach chorych psychicznie i osobach pod wpływem narkotyków i substancji psychoaktywnych, mefedronu, czy amfetaminy. „Ostatnio dostaliśmy zgłoszenie, które brzmiało: agresywny, ale nie wiadomo z jakiego powodu, posiadający broń czarnoprochową, na posesji agresywny pies. A ratownicy muszą wejść do domu. To są często bardzo trudne sytuacje. Pacjenci z zaburzeniami, chorzy psychicznie, agresywni trafiają się prawie codziennie” – dodał dyrektor przemyskiego pogotowia.

— Dobry ratownik, to zdrowy i żywy ratownik. A ostatnie wydarzenia pokazują, że osoby, które ratują ludzkie życie i udzielają pomocy drugiemu człowiekowi są również zagrożeni — powiedziała przed podpisaniem porozumienia wojewoda Teresa Kubas-Hul.

Na Podkarpaciu pracuje około 500 ratowników medycznych.

Źródło: PAP/red.