Śmierć strażaka w Białym Dunajcu. Paweł zmarł po pobiciu?
2025-05-07 08:20:36(ost. akt: 2025-05-07 08:36:05)
Tragedia, która rozegrała się w Białym Dunajcu, wciąż budzi ogromne emocje i pytania bez odpowiedzi. 25-letni Paweł Ziętkiewicz, strażak ochotnik, po sprzeczce z kolegą z remizy doznał poważnych obrażeń głowy. Choć nagrania wskazują na przemoc, śledztwo trwa już wiele miesięcy i nadal nie przyniosło postawienia zarzutów.
W nocy z 1 na 2 sierpnia 2024 roku życie 25-letniego Pawła Ziętkiewicza zmieniło się bezpowrotnie. Młody strażak ochotnik z Białego Dunajca został poproszony przez kolegów o przywiezienie jedzenia do remizy. Choć nie pełnił służby, bez wahania wsiadł w samochód i spełnił prośbę. W budynku doszło do kłótni między nim a jednym z bardziej doświadczonych druhów. Chwilę później sprzeczka przerodziła się w brutalną bójkę.
Monitoring w remizie zarejestrował drastyczne sceny – Paweł był wielokrotnie uderzany w głowę, upadał na podłogę, krwawił. W pomieszczeniu znajdowali się inni strażacy, jednak nikt nie interweniował. Agresor, ten sam, który chwilę wcześniej zaatakował, o godzinie drugiej odprowadził Pawła do domu. Mimo osłabienia, 25-latek był jeszcze w stanie rozmawiać z rodzicami. Wspomniał, że zostawił w remizie telefon i kluczyki – postanowił wrócić.
Kilka minut później jego ciało znaleziono nieprzytomne przed budynkiem remizy. Matka i siostra próbowały go ocucić – bez skutku. Paweł trafił do szpitala, najpierw w Zakopanem, później w Nowym Targu. Po dziesięciu dniach dramatycznej walki o życie, zmarł. Sekcja zwłok wskazała jako przyczynę śmierci krwiak podtwardówkowy. Początkowo nie udało się jednoznacznie ustalić, co doprowadziło do obrażeń. Dopiero późniejsze ekspertyzy sugerowały, że uraz mógł być efektem upadku i uderzenia o twarde podłoże – być może o kamień.
Rodzina Pawła nie wierzy w tę wersję wydarzeń. Ich zdaniem, miejsce i charakter obrażeń wykluczają przypadkowy upadek. Są przekonani, że do tragedii doszło wskutek brutalnego pobicia, co – według nich – potwierdzają nagrania.
Śledztwo w sprawie wciąż trwa, ale jak dotąd nikomu nie postawiono zarzutów. Prokuratura tłumaczy, że obecny materiał dowodowy nie pozwala przypisać odpowiedzialności karnej osobom przebywającym w remizie. Śledczy czekają na kolejne opinie biegłych, które mają pomóc w rekonstrukcji przebiegu zdarzeń.
Tymczasem dla rodziny Pawła czas się zatrzymał. Matka zmarłego tłumaczy "Gazecie Krakowskiej", że codziennie chodzi na grób swojego syna, a sprawiedliwość nadal nie dopadła winnego jego śmierci.
Źródło: Fakt/Gazeta Krakowska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez